środa, 27 listopada 2013

Przetrwa najsilniejszy.

Białystok, to spokojna przystań dla ludzi szukających odpoczynku od różnego rodzaju hipsterstwa i modnisiów w rurkach. Jeżeli masz dość facetów popylających w spodniach, na których widok bolą jądra lub, gdy jesteś kobietą i myślisz, że osoba przed tobą mogła, by być twoją koleżanką, lecz okazuję się, że to facet będziesz mógł, drogi czytelniku, głęboko odetchnąć w Białymstoku.

Moje miasto jest idealnym przykładem, jak łatwo bronić się przed hipsterstwem, emo, swag i milionami innych równie nielubianych popkultur. Jak moje miasto to osiągnęło? Nie mamy ani jednego Starbucksa. Gatunek hipsterów i innych "jabłkolubnych" nacji, umrze bez darmowego wifi i z pragnienia. 
Białystok jest smutny. Jeżeli nie jest zielono, to jest szaro. Jest tak szaro, że wszelkie Instagramowe filtry nie mają racji bytu i nie potrafią skomponować się z prawie postapokaliptycznym klimatem Białegostoku. Do tego, kto, by chciał się chwalić w internecie, że mieszka w Białymstoku? Jedynie protohipsterzy, dla których Warszawa jest zbyt mainstreamowa. 
Zanikające już, lecz możliwe do usłyszenia, śledzikowanie nie pozwala nam poprawnie używać słów takich jak: "Apple", "Starbucks", "Instagram", "Canon", "YOLO", "SWAG". Dzięki temu posiadamy genetyczną ułomność do stania się hipsterem, swagiem czy innym... czymś. 
W walce o dusze młodzieży sprzyja nam także ukształtowanie i położenie terenu Karawany z zagraniczną odzieżą, pojawiają się sporadycznie, więc o standardowy uniform dla popkultury trudno. Jest też problem z komunikacją. Jedynie dzięki internetowi i telewizji, wiemy co się dzieję na świecie. 
Naszym murem jest, natomiast klimat. Czytając bloga, wiecie już jaki klimat panuje na terenie Podlasia. Przetrwają tylko silni mężczyźni i zahartowane kobiety.Jedynie najwytrwalsi są w stanie zamienić skórę i kożuchy na rurki i trampki bez skarpetek. Klimat jednak wygrywa i cytując jednego z żołnierzy Napoleona "Ci już nie żyją". Nie bój się jednak, drogi czytelniku. Ci mądrzejsi hipsterzy już dawno uciekli na studia do Warszawy. 
Ostatnim bastionem Białegostoku, przed hordami hipsterswa i innej swołoczy są wojny kultur. Gdy wszystko już zawiedzie, do akcji wchodzą oddziały "Trójpaskowych dresów". Są to elitarne oddziały zwyczajnych dresów "Czteropaskowych". "Trójpaskowe" dresy uzbrojone są w najnowszy sprzęt, taki jak: kastety, gazrurki, łańcuchy, kamienie i patyki. Kierują się oni zasadą "Zero tolerancji". Ich znajomość popkultur ogranicza się do "Patrzcie pedał". Nie będą oni pytali czy jesteś hipster, swagiem, emo etc., ograniczą się jedynie do pokazania Ci co sądzą o twoim ubiorze i sposobie bycia. Od "Trójpaskowych" dresów nie sposób uciec, jesteś, bowiem na ich terenie, znają, więc każdą klatkę i kąt, w którym mógłbyś się skryć. Jeżeli jesteś kobietą, nie powinnaś się o oddziały męskich dresów obawiać. Mogą jedynie rzucić swoje powitalne "Fajna dupa!" lub tym podobne. Lecz czytelniczko, powinnaś się obawiać tylko żeńskich oddziałów. Żeńskie oddziały, podobnie jak ich męskie odpowiedniki, nie odróżniają popkultur i ograniczają się jedynie do: "Patrz jaka tapeciara", następnie jest czas na poniżanie i bicie. 

Jak, więc żyć w Białymstoku? Normalnie, póki jesteś normalny i znasz granice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz