wtorek, 28 stycznia 2014

Opowiadanie cz. II "Pierwsza Para"


Pierwsza para 

Maszerują. Złoty orzeł dominuje nad kolumnami moich dzieci, maszerujących na zagładę swoją i tego, który się, im sprzeciwi. Ten, który, im dowodzi przekonuje naiwne tłumy, że jako ja dałem mu władzę, a on sam jest mi prawie, że równy. Czczą go i mnie, a także moich braci i siostry, których stworzyli sobie sami. Spoglądam na ogromne, okrągłe budynki mieszczące tysiące, które poświęcają uwagę garstce. Budynki pochłaniające życia moich dzieci, ale ich i jak sobie tłumaczą, mojej uciechy. Oglądam, to i zamiast nagrodzić ich deszczem lub urodzajem, przerażam się. Inne budynki zakrywają dachy w nadziei, że unikną oni mego wzroku. Zaprawdę, są moimi dziećmi, ponieważ ich umiejętność tworzenia jest niesamowita. Kolumny wielokrotnie przewyższające ich samych, a także liczne wyobrażenia mnie, które kosztowały ogrom pracy, czasu, a nawet istnień. Nadal, jednak martwi mnie ich żądza mordu i niszczenia. Pragnienia krwi nie wypleniły u nich lawet lata. Nie mają w sobie praktycznie nic z Pierwszej Pary.
Pamiętam pierwszego mężczyznę. Otoczyłem skrawek ziemi murami z gór, aby żadna istota drapieżna nie wkroczyła do pierwszego świata człowieka. Kraina zapewniała Pierwszemu wszystko , co potrzebne do rozwoju. Woda, która zawierała moje słowo, dawała długie życie i wspomagała rozwór Pierwszego. Biegający po mojej krainie ani ja ani on nie wiedzieliśmy, że jest początkiem dla istot, które kompletnie odrzucą jego sposób życia- pokojowy i beztroski. Mężczyzna długo podróżował po mojej krainie, poznając coraz, to nowe istoty. Zasiedliłem, bowiem ludzka krainę zwierzętami pokojowymi. Szybko Pierwszy poznał mowę każdego zwierzęcia i odtąd żył razem z nimi w zgodzie, nie było, bowiem w tej krainie żadnych waśni. Ciągle istoty podległe wspominają dobroć Pierwszego. Był, bowiem pierwszy człowiekiem jakiego poznali, a także pierwszym ich przyjacielem. Dzieci i wnuki przyjaciół jego uczynili sobie uległymi. Niektórzy z nich zachowali jego dobroć, podtrzymując przyjaźń i traktując się na równi z każdą istotą, która kiedyś i dziś chodzi po świecie, nie ma ich, jednak wielu.
Nie mogłem rozmawiać z Pierwszym w taki sam sposób jak będą robili, to między sobą ludzie. Nie chciałem przybierać ludzkiej formy i ingerować w ewolucje Pierwszego. Zsyłałem obrazy, myśli, delikatnie, jak pomysły, później, gdy, to robiłem ludzie zaczynali nazywać, to "natchnieniem". Zachęcałem człowieka do nowych odkryć i doświadczeń, pozostawiając mu ciągle wolną wolę. Pewnego razu oglądałem kolejne przygody Pierwszego, biegał, wtedy ze zwierzętami i próbował uczyć je tego co dowiedział się o roślinach. Jednak zawładnęła mną myśl o świecie odległym, takim, który zostawiłem, gdy okazał się samodzielny. Wyczulone zmysły Pierwszego zobaczyły, to samo i przeraziły się. Wtedy pierwszy raz człowiek zobaczył wojnę. Uciekł do jaskini, której się dotychczas bał, nie opanował, bowiem jeszcze panowania nad mrokiem, lecz strach przed tym co zobaczył był silniejszy. Także pierwszy raz człowiek, wtedy ronił łzy. Nie mogąc patrzeć na, to za co byłem odpowiedzialny. Zszedłem i widząc moje światło, Pierwszy zapomniał o tym co widział, lecz smutek i pamieć o swoim przerażeniu, pozostała. Czas, aby zapomniał o smutku.
Stworzyłem istotę z jego cząstki. Istotę, która rozjaśni mu mrok. Istotę, bez, której nie będzie mógł żyć i, na której nauczy się czym jest miłość. Człowiek, bowiem, będzie kochał gwałtownie, całym sercem, a dla dzieci swoich gotów będzie poświęcić i tak krótkie życie. Mam nadzieję, że będą kochali się najbardziej między sobą niż mnie. Cała planeta będzie pod ich władaniem, muszą, więc zasiedlić ją najszybciej jak to możliwe. Pierwsza Para pojawi się tutaj, a następne pojawią się we właściwym czasie w każdym miejscu, gdzie życie będzie mogło się rozwijać.
Pierwszą, mężczyzna zobaczył, gdy przechadzał się chłonąć promienie gwiazdy. Gdy tylko ją ujrzał wiedział, że jest tym , czym on sam. Stworzona została z wiedzą, którą uznałem, że będzie potrzebować. Umieli się porozumieć, gdy tylko na siebie spojrzeli. 457 lat spędzili razem w tej krainie. Gdybym ich teraz rozdzielił, to pewnie, by umarli.
Nadszedł czas na ostatnie dzieło stworzenia w kategorii człowieka. Stworzyłem ogromne drzewo, dające równie duże owoce. Soczyste i czerwone, nęcił swoim kształtem i barwą. Rozpuściłem wieści między zwierzętami, że nikt nie może zerwać i zjeść owocu z tego drzewa, bowiem zostanie ukarany i wypędzony z krainy. Miałem szczerą nadzieję, że to podziała. Zwierzęta przekazały wieść Pierwszej Parze. Czekałem 50 lat, aż pojawili się w cieniu drzewa. Nie zerwali dwóch owoców, tylko jeden- skromnie. Ugryźli i zapadli w sen. Człowiek osiąknąć szczyt ciekawości i nie bojąc się konsekwencji złamał zakaz. Ich chęć poznawania świata osiągnęła szczyt, ze szczytu chcieli polecieć na następny, który w tym przypadku był owocem. Czuję dumę i pewność, że tym razem osiągnąłem to , co chciałem. Pierwsza para wróciła do mojej Prawdziwej Krainy. Następnie pojawili się jako istoty, które ich nie przypominały, lecz kiedyś staną się tacy jacy powinni.

piątek, 24 stycznia 2014

Sztuka skrzywdzona


Spider-Man- mój idol

Dość nietypowa nazwa artykułu, zaraz wyjaśnię, o co chodzi. Nikt nigdy nie skrytykował nikogo za nadmierne czytanie. Za samo czytanie też trudno krytykować, chyba że jest to wyjątkowo zły tytuł. U nas nie są takie popularne, raczej są rzadkością i sprzedawane w księgarniach, a nie specjalnych sklepach- szkoda. Komiksy. Bardzo wiele osób machnie na, to ręką, może znajdzie się ktoś na blogu, kto przeczyta "Komiksy" i wyłączy przeglądarkę. Szkoda, wielka szkoda.... Komiksy, to przepiękne połączenie tekstu i przedstawienia historii obrazem. To prawda, że nie rozwiną tak wyobraźni , jak książki, przynajmniej u dorosłego czytelnika. U dzieci, jednak rozwinie. Pamiętam ogromne pudło z komiksami jakie dostałem od swego chrzestnego! Batman, Spider-Man, DC, Marvel- wszystko. Pożyczało się później te komiksy kolegom i na podwórku wybuchały kłótnie, kto ma być Robinem. Smutne jest to, że później sam oddałem, to pudło bratu ciotecznemu i prawdopodobnie wszystko zostało zniszczone. Głupie dzieciaki, to za 30 lat warte, by było majątek. No cóż, takie pokolenie... Albo trafiły w ręce niewłaściwego dziecka.
Wreszcie komiksy się skończyły, zostały przeczytane. Dziś już praktycznie nic z nich nie pamiętam, a szkoda, chętnie bym otwierał, to pudło raz na jakiś czas i przeglądał cały dobytek, który, by urosną wraz z moim wkładem. Ale, gdy komiksy się skończyły, równie szybko skończyło się to "hobby". Na rzecz Iron Mana, Spider-Mana, Batmanam Super Mana przyszedł czas na Kaczora Donalda, który kusił zegarkiem szpiega, czy pierdzącą poduszką. Czasy "Babciu!! Rzuć pięć złotych na Kaczora Donalda!" przeminęły, a zastąpiły je te nowe śliskie komiksy. Trudno mi powiedzieć, czy ktoś, to wznowił, czy były tam zawsze. Pamiętam, że nagle pojawił się okres, gdy w kioskach ruchu można było kupić jakiś komiks w tej okropnej, śliskiej oprawie, całe 10-20 stron. Literatura dla dziecka za 5 złoty. Przetrwały u mnie te komiksy. Jakieś wznowienie Spider Mana, kolejne 50 uniwersum, w których nie łapałem się będąc dzieckiem, a teraz łapię się średnio. Czytałem, to i stwierdzam, że to badziewie. Tłumaczenie jest okropne, a rysunki, to połączenie mangi z jakimś dziwnym europejskim komiksem. Czyż byłem jako dziecko okłamywany, czy wciskano mi badziewie, a ja je kupowałem, ponieważ było o moim ulubionym bohaterze? Straszne.

13 lat później*

Spotkaliście może kiedyś poza internetem lub w internecie człowieka, który krzyczy na was, ponieważ mówicie o Supermanie i Spider-Manie jakby żyli w jednym świecie? Takim człowiekiem się stałem. Odróżniam DC od Vertigo czy wyżej wymienione od Marvela albo Dark Horse Comics. Niektórzy z nas noszą dziwne koszulki, w których nie powinni chodzić w swoim wieku albo jarają się nowym Iron Manem mając 30 lat na karku. Taki wybryk natury w internecie nazywany jest geekiem. Straszna choroba. Leczy się to szybkim zderzeniem z rzeczywistością np. po 48 latach wyprowadza się taki osobnik od rodziców. Ah... Amerykanie uwielbiają z tego żartować i robić filmy.
Dobra, wracając do komiksów. Późno do tego wróciłem. Zawsze coś tam poczytywałem, lecz nigdy serio. Potem wyszedł Batman Początek, Iron Man, Dark Knight, Iron Man 2, Spider Man 1,2,3,4, Hulk, Avengers, każdy geek płakał. Bohaterowie wrócili do łask i wydano na nich kupę kasy, która miała się zwrócić. Zwracała się, ale fani nie wychodzili, z kim szczęśliwi. Okazuje się, że Spider Man wcale nie był taki dobry jak na zwiastunach, Fantastyczna 4 była tragiczna. Wracał taki człowiek z kina i wyciągał stare pudło z komiksami. Właśnie w tym okresie wróciłem ja. Najpierw trzeba było przypomnieć sobie wszystkie Batmany. Tego nigdzie nie ma. Skupowanie tego kosztowało, by mnie pewnie fortunę- dzięki Bogu za internet. Teraz zacznie się trochę chaosu, ponieważ już kompletnie nie pamiętam dat w jakich, to wszystko wychodziło, może się, więc parę rzeczy nie zgadzać. To wszystko zaczęło się jakoś od 2005 roku. Bam! Batman Początek. Bam! Constantine. Wtedy odświeżałem sobie tylko te starocie, które znałem. Szczerze mówiąc, znudziło mi się po jakimś czasie. Dopiero z 2-3 lata temu zacząłem się tym interesować bardziej. Okazuję się, że są takie perełki jak Azyl Arkham, czy Joker Azzarello. Reedycja Zabójczego Żartu i nagle, człowiek zaczyna, to doceniać, nie jako dziecko widzące Batmana, ale jako młody dorosły, który dostrzega w tym sens, szaleństwo, strach, filozofię. Cholera, ja Zabójczy Żart miałem na maturze ustnej.

Internet nauczy

Wchodząc na wikipedie i wyszukując DC, znajdziemy sporo perełek. Nagle odkryłem Sandmana. Sandman mnie zjadł, wciągnął i nie wypuścił, póki nie przeczytałem całego. Oczarowały mnie te obrazy, które przy odrobinie wyobraźni ożywała, wciągnęła mnie historia, która jest fascynująca i pełna mądrości. Sandman, to zdecydowanie uczta artystyczna. Każda ilustracja jest małym arcydziełem. Sandmana powinien przeczytać każdy, choćby komiksami się wcale nie interesował. W Sandmanie można zobaczyć nawiązania do Lucyfera albo Hellblazera. Raz pojawia się John Constantine, a raz, sam Niosący Światło. Zainteresowałem się spójnością tego uniwersum jak i samymi bohaterami, chociaż o tym, że komiks o Johnie Constantinie istnieje wiedziałem, musiałem sobie jedynie przypomnieć.
Zaraz zdobyłem i przeczytałem Lucyfera. Skończcie panikę o tytuł (Łolaboga, szatanista). Komiks przedstawia ciekawy punk widzenia, bowiem głównym bohaterem jest tytułowy Lucyfer. Ciekawy jest punkt widzenia i jego spojrzenie na świat. Sama odraza do ludzi jest logicznie ukierunkowana, a diabeł nie taki straszny jak go malują. Warto się z tym tytułem zapoznać nawet ze względu na historię w komiksie zawartą. Zdecydowanie nie przypominam sobie, żeby ktoś wpadł na taki ciekawy pomysł, żeby "bohaterem" był sam diabeł.



Mogę wymieniać wspaniałe komiksy godzinami: Hellboy, Hellblazer, Sandman, Lucyfer, Kaznodzieja, 100 naboi... Powiem wam tylko o Hellblazerze i skończymy.
Nauka z wikipedii nadal trwała, aż trafiłem na coś, co nazywa się DC Vertigo. To ludzie odpowiedzialni za Sandmana i Hellblazera, chociażby. Właśnie tak sprawdziłem już dość często powtarzający się w tym artykule tytuł, a nawet obecny na pierwszym zdjęciu. W 2005 roku, ktoś sprytny nakręcił film o przygodach Constantina. Oglądaliście? Świetnie- zapomnijcie o, nim. Keanu Rives dał radę, ale to nie jest Constantine. Najlepiej ten film można określić jako "Hellblazer" w alternatywnej rzeczywistości. W filmie bohater jest Amerykaninem (w komiksie, to Brytyjczyk), pali papieros za papierosem (zgadza się), jest egzorcystą (w komiksie raczej magiem, ale to się nie wyklucza), dostaje raka (zgadza się). To chyba na tyle... Film nie jest zły, jest nawet dobry, ale z komiksem nie ma nic wspólnego. Komiks jest wręcz genialny. Główny bohater jest świetny i nie ma możliwości, aby go zapomnieć. Wszystko opiera się także o mówiąc ogólnie okultyzm. Najciekawsze jest, jednak podejście głównego bohatera. Jest on zdecydowanie bardzo potężnym magiem, którego imie jest znane, a jego wrogowie się go boją, lecz bardzo rzadko Constantine z tej magii korzysta. Uważa on bowiem , że magia nie jest zabawką i nie przychodzi za darmo, jej cena jest zbyt wysoka, aby korzystać z niej dla fanaberii. Hellblazer, zdecydowanie w moim top 5.

Na zakończenie 

Nawet jeżeli nie lubisz komiksów, twoją pracą domową jest zapoznać się z Sandmanem. Amen.


PS. W Weekend przerwa, jak zwykle. 

środa, 22 stycznia 2014

Próbujemy nowego- opowiadanie.



Genesis

Ciągle myślą, że żyję na szczycie tej góry nieopodal ich osady. Spoglądam jak starają się na nią wspiąć, a następnie jak spadają w połowie drogi. Obarczam się winą za to , że mają świadomość mego istnienia. Może, gdyby byli głupsi, nie zastanawiali, by się skąd pochodzą? Albo, gdyby byli inteligentniejsi, wiedzieli by to od razu. Wydaję mi się, że tym razem się uda. Czas pokaże. Niezliczoną ilość razy miałem nadzieję, że już są doskonali. Może to prze to, że zostali stworzeni na moje podobieństwo? Próbowałem ich karać. Morderstwo, bratobójstwo karałem znamieniem na czole, które miało ostrzec innych. Nagle zrozumieli co znaczy karać. Zaczęli, to robić bez mojej pomocy. Oko za oko, ząb za ząb. Brutalne, lecz samodzielne. W moje imię sądzili niegodziwców, a także niewinnych. Nie dawałem, im takiego prawa, sami je wymyślili. Zabijają wszystkich licząc, że rozpoznam swoich.
Gdy wszystko już upadało próbowałem zacząć od początku, wymazując wszystko, co złe i pozostawiając to, co uważałem za dobre. Ostrzegłem go przed nadciągającym kataklizmem. Wysiedli sami dobrzy ludzie, lecz z perspektywy czasu, skończyło się to, inaczej niż powinno. Może taka jest ich natura?
Pamiętam, gdy ludzie zaczęli czcić mnie i innych, których stworzyli sami. Ciągle słyszę ich wszystkich. Jednych głośniej, błagających o pomoc, drugich mniej wyraźniej, ponieważ Ci mogliby pomóc tym pierwszym. Poprzez krwawe ofiary z ludzi, bydła chcą abym usłyszał ich wyraźniej i skupił na nich swój wzrok. Skupiam. Skupiam i nie jestem zadowolony. Stworzyłem te zwierzęta abyście mogli przeżyć. Miałem nadzieję, że będziecie szanować ich życie, nie poświęcać je na ołtarze, gdzie czas trawi ich wnętrzności aż nie nadają się do niczego. Kieruję swój wzrok w inną stronę. Kolejne ofiary. Może najwidoczniej to działa? Podświadomie chcą mnie zszokować swoimi czynami? Moje dzieci przelewają krew swoich braci. Niegdyś za to karałem, lecz teraz tylko oglądam. Dla mnie jeden obrót to nic. Mam nadzieję, że za wiele obrotów ich wrogi charakter się zmieni.
Przyodziewam się i pojawiam na brzegu morza. Laska wbija się w mokry piasek i wybieram się w podróż. Jestem niewidomym starcem, lecz widzę Wszystko. Domostwa są proste, ludzie także. Prości wojownicy, sławiący moje imię. Lud, jednakże posiadający ogromną mądrość. Możliwe, że kiedyś będzie bardzo dobrze ukierunkowana. Teraz składają mi ofiary ze swoich braci, sióstr i otaczających ich stworzeń. Nie pierwszy raz stąpam po tej ziemi. Żyłem i umierałem, znam swoje dzieci bardzo dobrze. Byłem też zabijany. Wiele razy słowa moje kosztowały mnie życie. W ogromnym mieście pełnym kolumn zostałem zabity przez moich wyznawców. Innym razem umarłe
m na zarazę. Ziemia po, której teraz stąpam należy do ludzi, którzy umiłowali morze. Jednak muszą jeszcze umiłować wszystko, co jest nad nimi, aby móc się po nim poruszać. Przyglądam się rytuałom, które sławią mą osobę. Oglądam ofiary przeznaczone dla mnie. W momencie obrzędu próbuję czuć. Nic nie czuję.
Moje ciało zaczyna się starzeć. Mieszkam w tym czasie w osadzie. Tutejszy lud często przychodzi do mnie po radę i chętnie słucha moich opowieści o dalekich krajach. Nigdy mnie nie znali, lecz, gdy umarłem wyprawili mi piękny pogrzeb. Gdy wracam, przyglądam się baczniej tej części świata. Wojownicy często wyruszają na wyprawy, na których zabijają swoje rodzeństwo. Jak bardzo moje dzieci stały się różne od Pierwszej Pary. Niewiedza i nieznajomość mnie sprawiają, że czują do mnie większy szacunek. Prawdopodobnie, gdybym teraz się objawił, ich posłuszeństwo było, by ślepe. Nie zrobię tego, mają wolną wole.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

O filozofii siedzenia w nocy.


"Nocny marek", "nietoperz", "wampir". Osoby preferujące siedzenie do godzin grubo po północy zrozumieją co co mi chodzi. Blada cera, podkrążone oczy lub śniadanie około godziny 13- tak rozpoznaje się gatunek ssaka preferującego nocny tryb życia.
Wstawanie rano, to dla mnie udręka, bez przynajmniej 9 godzin snu, staram się funkcjonować przynajmniej na autopilocie. Autopilot, to zło. Raz nawet zastanawiałem się, gdzie jest łyżeczka od jogurtu, skoro plastikowy pojemnik stoi w zlewie. Tak- była w koszu. Jedno z tych aktualnych, codziennych marzeń, to 10 godzin spokojnego snu i budzić się na obiad- achhh, wakacje. Gdy tylko mogę staram się funkcjonować w nocy. Cisza, spokój, tak powinno być zawsze. Wystarczy tylko przyjrzeć się blogowi.- Nocne zdjęcia i artykuły. W nocy najlepiej się pisze i myśli. Właściwie, to chyba wszystkie wpisy powstawały pod osłoną nocy. Nie ma nic lepszego niż przygotowanie kupki tytoniu, który musi trochę podeschnąć i zapalenia go w spokojną noc. Okno otwarte, więc przyjemny chłód wpada do pokoju, nie pozwala także żebym się uwędził. Kolejnym plusem jest panorama miasta. Kto, by się spodziewał, że będę miał w pokoju taką panoramę... Moje okna wychodzą na drzewa, sklep i reszta, to piękne nocne miasto. Kiedy wracam do domu i widzę księżyc, gdy jestem pewien, że przed snem będę mógł popatrzeć na niego, porobić zdjęcia, to zdecydowanie jestem szczęśliwy.

Nawyki mola książkowego

Wiem, że niektórzy lubią w ciągu dnia przysiąść z książką na wygodnym fotelu i zatopić się w lekturze. Ja wyrobiłem sobie nawyk, że czytam przed snem- dużo. Do tego stopnia się do tego przyzwyczaiłem, że bardzo trudno jest mi zasnąć nie czytając przed snem ani jednego rozdziału. Czytanie przed snem jest wspaniałe. Często jest możliwość, że się potem przyśni jakiś fantastyczny świat, w którym spędzi się całą noc. Niestety, po sennych przygodach często można obudzić się lekko zmęczonym.Wracając, jednak do mego pokoju. Stawiajcie łóżka przy oknach! Z początku średnio mi się ten pomysł podobał, lecz widok na księżyc i czasami na gwiazdy lub zachmurzone niebo przez, które prześwituje światło księżyca, to widoki wręcz kojące.

Diagnoza

Czytam co napisałem i dochodzę do wniosku, że jestem wampirem, czy innych cholerstwem czczonym teraz przez nastolatki. Długo nie trzeba czytać mego bloga, żeby zauważyć, że nie jestem towarzyskim człowiekiem. Gdybym złapał złotą rybkę, to pierwszy życzeniem byłby święty spokój, a drugim, żeby to wszystko szlag trafił. Trzeciego bym nawet nie potrzebował. Dlatego noc jest świetna. Cisza, spokój, brak ludzi, bo wszyscy śpią. Właściwie, to wstawanie o godzinie 5-6 jest takie same... Pamiętajmy jednak , że nie powinno się ufać ludziom wstających przed 7 z własnej, nieprzymuszonej woli. To są te cwaniaki, które mówią wszystkim "Dzień Dobry" z uśmiechem na ustach. Moja teoria jest taka, że są to sadyści i psychopaci.

BTW:  W środę będzie wpis o książce, a w piątek o komiksach. Mam nadzieję, że się cieszycie! Ewa chciała poczytać o mojej drodze ku byciu artystą, ale nie jestem jeszcze gotów na ten wpis.
Darz bór

środa, 15 stycznia 2014

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Statkiem kosmicznym przybyłem do Śródziemia


Każda osoba zaczytująca się w fantastyce, grająca w gry typu Skyrim i ogólnie zafascynowana tym światem chciała, by go odwiedzić. Skończyło, by się to pewnie na śmierci w pierwszym lepszym rynsztoku, a jako ostatnie zobaczyła, by bandziora ze sztyletem oglądającego smartfona dziwnego przybysza.
Zaprawdę, ciekawy pomysł miał Grzędowicz. W dość dalekiej przyszłości, która schodzi na drugi plan i nie dowiemy się o niej zbyt dużo, została odnaleziona planeta. Planeta jak planeta, dużo jest planet w nawet naszym układzie słonecznym, jednak ta planeta jest zamieszkana przez ludzi. Nie pamiętam, czy według książki była, to pierwsza planeta, na której zostało odnalezione inteligentne życie, mniejsza. Mamy do czynienia z czarnookimi ludźmi, których kultura przypomina nieco wikingów lub Słowian albo w zależności od miejsca nawet coś w rodzaju wschodnich kultur arabskich. Zostaje wysłana oczywiście ekspedycja naukowa, która przepada. Doniesienia, jednak wskazują, że na planecie występuje coś , co miejscowi nazywają "Pieśnią", a my zakwalifikowalibyśmy to do magii.
Wyrusza, wiec ekspedycja ratunkowa. Ekspedycja, to dużo powiedziane, ponieważ po zniknięciu badaczy, planeta zostaje dodana do kategorii- zakazane. Wysłana zostaje tylko jedna osoba- Vuko Drakkainen. Osobnik pochodzenia polsko-chrowacko-fińskiego o czym możemy się dość często przekonać, zazwyczaj, podczas gdy używa wulgaryzmów. Bohatera zdecydowanie da się lubić. Nie jest to jeden z tych sierot użalających się nad swoim losem i prowadzącym długie monologi nad sensem życia, ot prosty żołnierz, ale bardzo inteligentny. W książce występuje trzech narratorów: Vuko, SPOILER i drugi SPOILER. Musicie się przekonać sami. Wracając. Vuko zostaje wysłany w kapsule, która ulega autodestrukcji. Problem w planecie polega na tym, że cały sprzęt elektroniczny przestaje tam działać. Działa jedynie coś w rodzaju biotechnologii. Nasz bohater jest wyposażony w sprzęt przypominający ten, który używają miejscowi, lecz zbudowany jest z szeregu trwałych stopów metali, czy innych bajerów, dających przewagę nad zwykłymi zjadaczami chleba. Wspomnę dokładniej o jednym z ciekawych gadżetów. W mózgu Vuko znajduję się istota żyjąca z, nim w symbiozie (Grzyb, o ile pamiętam). Cyfral jest czymś przystosowanym do wspomagania organizmu nosiciela, będąc jednocześnie żywą istot, mogącą samodzielnie myśleć. Podczas szkolenia Vuko obawiał się, zostania marionetką Cyfrala, został, jednak uspokojony, a do takich ekscesów nie doszło. Junior wspomaga siłę fizyczną, posiada zbiór map, pokazuję trajektorię lotu strzały, pogodę, program telewizyjny- żartuję. Ogólnie wspomaga cały organizm, dzięki czemu Vuko mógł przez rok przejść trening, który zająłby mu pewnie z 10 lat. Tak właśnie pojawia się nasz bohater na planecie. Tym razem będzie pewnie krótko, ponieważ bez spoilerów. Nie wybyczyłbym sobie, gdybym streścił wam, chociaż rozdział.

Uczta fana fantastyki 

Jeżeli już sprawdziliście, wiecie, że nie mam wszystkich części. Książka ma IV tomy, ja mam tyko trzy. Problem leży w Fabryce Słow. Wydawnictwo chyba wyczerpało cały nakład IV tomu w tej edycji którą mam (czyli nowej). Za książką się mocno nalatałem. Pierwszy tom znalazłem bez problemu. Drugiego nigdzie nie było, aż znalazłem w empiku, lecz też był ostatni. Później nie było nigdzie trzeciego i zamawiałem go przez internet. Białe kruki, cholera. Całe szczęście, że chyba Fabryka Słów się zorientowała i właśnie powoli pojawiają się IV tomy, których wcześniej też nie było. Jak będę miał parę złotych wolnych, to zamówię. Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi dobre fantasy. Początek książki, gdzie akcja rozgrywa się na stacji, czy tam na statku, na orbicie planety przypomina nieco fantastykę Dukaja albo Solaris. Cała akcja jest szybka i logiczna. Ani razu się nie znudziłem, wręcz sobie dawkowałem książkę, aby nie przeczytać wszystkiego co mam w trzy dni. Zdecydowanie każdy znajdzie sobie coś dla siebie. Magia, miecz, romans. Trzech narratorów, więc, jeżeli, któryś nie podpasi, to zaraz za rozdział poznamy losy następnego. I oczywiście kupujcie te nowe wydanie. W każdym rozdziale są jakieś ilustracje, a są one piękne. Dominik Broniek odwalił kawał dobrej roboty. Oczywiście, nie spodziewajcie się kolorowych księżniczek- to w końcu dark fantasy.

Będzie krótko. Już kończę.

Zdecydowanie polecam książkę każdemu. Nawet osobom, które niezbyt fantastyką się interesowały, a chciałby spróbować swoich sił. Nie mam zamiaru używać jakiejś punktacji typu 2/10, którą uwielbiają blogerzy, czy różne portale. Zdecydowanie podczas pisania o książkach nie powinno się czegoś takiego używać. Mogę wam tylko, to z czystym sumieniem po raz kolejny polecić. Miłej zabawy.

sobota, 11 stycznia 2014

Fanpejdż

Chcecie fanpejdż na fejsbuku? Fanpejdż, to taka głupia nazwa. Chcecie mieć stronę, gdzie będę wrzucał różne rzeczy, wy będziecie odpowiadać i lajkować albo hejtować? To, by mi załatwiło komunikaty takie jak: "Jutro nie bedzie wpisu, bo się lenie".
Piszcie w komentarzach.

451 stopni Fahrenheita


Mimo, że tytuł wskazuje na kolejny wpis o książce, to tak nie jest. No, może nie do końca. Poniekąd jest to wpis o książce, a raczej o ich paleniu. Kiedyś powstał nawet fanpejdż na fejsbuku o tytule "Zasadniczo książek nie palę". Miał on wyśmiewać wszelką grafomanię, czyli książki Paulo Coelho lub 50 twarzy Greya. Żyjemy w wolnym kraju (hahaha) i mamy prawo do swego zdania (hahahha), a spalenie jakiejś książki może być oznaką buntu lub wyrażenia swego sprzeciwu, wobec tego co dany tytuł promuje. Zdecydowanie sam chętnie spaliłbym parę książek, mam ochotę, lecz tego nie robię. Dlaczego? A bo głupio, gdy ścina się jakieś drzewo i później robi się z tego jakąś gównianą książkę. Przykro by mi było, gdybym miał spalić taką reinkarnacje drzewa- i tak miało przesrane. Kto, by chciał się obudzić jako 50 twarzy Greya? Dochodzi także myśl "Nie czytałem, więc nie wiem"-. Później za tą myślą, dochodzi "Nie muszę zjeść gówna, żeby się przekonać, że to gówno". Takie wewnętrzne spory, jednak odciągają mnie od palenia książek. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że, żeby coś spalić to trzeba, to kupić. Jeżeli to kupisz, to autor dostaje jakąś część pieniędzy i nie interesuje go co z tym zrobisz.

Mądrości z Frondy

Ostatnio staram się unikać polityki. Nie zaglądam na lewicowe i prawicowe media, nie chcę się także określać jako jeden z nich. Poglądy jakie mam każdy widzi, a szufladkowanie jest zwyczajnie głupie. Ostatnia moda na Korwina i wyzywania wszystkich od lewactwa wcale mnie nie bawi. Znajomy podesłał mi link do pewnego artykułu na Frondzie. LINK Wiem, że do wszystkiego na skrajnie prawicowych, jak i lewicowych mediach powinno się podchodzić z krzesłem w dłoni i biczem jak do lwa. Zazwyczaj tak robię i przesiewam informacje podawane na każdym portalu. Fronda poszła jednak w ciekawym kierunku- do źródeł.
Palenie wszystkiego co związane ze sztuką jest zwyczajnym barbarzyństwem. Trudno nie uznać kart tarota za sztukę. Sporo talii jest inspirowane słynnymi malarzami np. Bruegelem. A nawet, jeżeli inspirowane nie są, to potrafią przykuć oko swoją dbałością o szczegóły i ogólnym wykonaniem. Czekam na niszczenie antycznych posągów bogów w końcu, to pogaństwo, a Kartagina musi spłonąć. Następny w kolejce będzie "Wielki czerwony smok i niewiasta obleczona w słońce" Blakea. Terlikowski wrzuca, więc do pieca karty i książkę prawdopodobnie zawierającą ich interpretacje. Istne barbarzyństwo. Mam wrażenie, że według tego pana najlepiej gdybyśmy wrócili do czasów, gdy przykładaliśmy pijawki na złamania kończyn, a wszelkich lekarzy pochodzących ze wschodu powinniśmy nazwać heretykami i spalić. No cóż... Trudno spodziewać się czegoś innego po ludziach, którzy nawet w skrajnej prawicy uchodzą za "oszołomów"

Worek nie odda 

Cała społeczność "okultystów" jak to Kościół lubi nazywać, a tak naprawdę- ezoteryków lub tarocistów (oni lubią wrzucać wszystkich do jednego wora) jest co śmieszniejsze niesamowicie pokojowymi ludźmi, co więcej!- Religijnymi. Pan Terlikowski zaatakował, więc grupę ludzi, którzy kompletnie nie interesuje jego zdanie i nie mają zamiaru tematu tykać. Prędzej ktoś zaraz doczepi się tego za nich, aby wywołać większą burzę. Mi wygląda, to na prowokację prowokatorów, aby Ci sprowokowani sprowokowali ich aby oni mogli sprowokować ich znów i uznać się za męczenników i obrońców wiary. Fronda chyba szuka wrogów tak, gdzie ich zwyczajnie nie ma. Nie pamiętam, żeby żadni ezoterycy walczyli z kościołem lub domagali się u niego swoich praw. Kościół zawsze krzyczał na wróżki i najchętniej zdobył, by wszystkie nazwiska i je ekskomunikował, lecz nigdy nie spotkał się z jakimś sprzeciwem w tej sprawie. Większość tych osób wie o tym jak Kościół na nich reaguje i zwyczajnie nic sobie z tego nie robi. Chodzą tacy ludzie zwyczajnie do kościoła, aby jednać się z Bogiem, a nie jego fanclubem. Ksiądz nie da rozgrzeszenia za "uprawianie magii", to tylko i wyłącznie tego księdza sprawa. Bóg ma pewnie ciekawsze rzeczy do roboty niż wysyłać ludzi do piekła za karty i pierścienie Atlantów.
Oh! Ironiooooooooooooo! 

Wróżbita Maciej na stos 

Cała sytuacja to szczyt hipokryzji. Cytując jeden komentarz pod artykułem:
Kurzejone Sty 10, 2014, 2:03 po południu
Jak podarto biblie to Terlikowski o mało co się nie zesrał z oburzenia. Pozdrawiam katotalibów i dziękuje panu T. za doskonałą robotę w odwracaniu ludzi od kościoła
Inne komentarze internatów to np.:
Grund Sty 10, 2014, 3:44 po południu
Czekamy aż w odwecie ktoś tak samo potraktuje Biblię... Było to trzeba zrobić po cichu, a nie nakręcać teraz spirale nienawiści. Biore zakład, że teraz ktoś - nie koniecznie tarociści - ale ktokolwiek, może jakieś małolaty, dokładnie w ten sam sposób potraktują Biblie. Coś mam takie odczucie.

CzęstochowskiPoeta Sty 10, 2014, 3:40 po południu
Powodzenia z Koranem! Przysłać?
No właśnie co z Koranem? Nic. Łatwo gnoić słabszych od siebie. Problem polega na tym, gdy słabsi są mądrzejsi i nie reagują, więc problemu nie ma. Poczujecie, więc ogień pod swoimi stopami-może Fronda przyjdzie do ciebie, ponieważ masz posążek Buddy na parapecie.

czwartek, 9 stycznia 2014

Jutro

Jutro wieczorem będzie wpis o książce. Bierzemy na warsztat "Pana Lodowego Ogrodu".
EDYTOWANY 10-01-2014: Albo jutro... Fronda książki pali więc może o tym napiszę!

wtorek, 7 stycznia 2014

Miasto podziemi

Nowy wspaniały świat

WOW! Szyby takie czyste! Ludzi tak wielu! Kolory takie liczne! Świateł tak dużo! WOW!
Przypadek? Nie sądzę. 
Wiem, że zamawialiście inne wpisy, ale już dawno nie pisałem co słychać w Białymstoku. Zaprawdę dziwne to miasto. Nie tak dawno pisałem o paru rzeczach, a nagle sporo się zmieniło. Nie wiem czy wspominałem, ale budowana jest nowa galeria handlowa! Tym razem bardziej w centrum. Nie wiem nic na temat tego w tym momencie szkieletora. Były plotki, że kino super hiper HD, 3D, 4D, MP3, MP4, MP5, M5, AK-47, ale po tylu latach już nic o tym nie wiadomo . Nie interesowałem się sprawą.- Gdybym zainteresował bym się sprawą wszystkich galerii handlowych w tym mieście, to zajęło, by mi, to całe życie. Jednak co ciekawe w tym nowym przybytku kultury, sztuki i sklepów Nike- ciekawa jest lokalizacja. Zawsze śmieję się z lokalizacji tych galerii. Podlaska jest na zadupiu nawet w Białostockich standardach, więc możecie sobie wyobrazić. Biała i Alfa to praktycznie, to samo. Lecz ten nowy twór będzie w samym centrum.
Nie zamienił bym, jednak tego co było w tym miejscu kiedyś, na kolejną galerię handlową. Rynek! To ten sen Cejrowskiego z brakiem wszystkiego i miejscem dla zuchwałych. Oczywiście, jakieś tam przepisy obowiązywały, bo to teoretycznie był środek miasta, ale to tylko umowne. Chciałeś dostać ogromne frytki za 2 zł? Dostaniesz. Nie wiadomo jak je robiono w tych budo-kioskach, lecz pamiętam je jako "pyszne frytki z budy na rynku".Oczywiście, milion sklepów z zabawkami, w których kupowaliśmy karty Yu Gi Jo, pistolety na kulki, Pokeballe, gówniane figurki z Dragon Balla rozsypujące się po dniu. Można było dostać Pegazusa, który także rozpadał się po jednym dniu. Takie coś kosztowało z 20 zł i kolejne 5 za kartridż z 20 grami albo 20000. Kolejnym smutnym faktem było to , że najpierw kupiono grunt i wywalono wszystkich na zbity pyska dopiero chyba po roku albo nawet półtorej zaczęto coś budować.

Winter is... nevermind. 


Ostatni śnieg. Oczywiście, został objęty ochroną.
Zima zaskoczyła tym razem wszystkich- nie ma jej wcale. Piękną wiosnę mamy tej zimy. Koniec sucharów. Klimat stał się łaskawy dla mieszkańców naszych terenów. Mówią, że nic się w tym kraju nie zmienia a jednak nawet klimat buntuje się przed eliminowaniem osobników słabych. Wstydź się klimacie, wstydź się! Śniegu w całym mieście nie ma. Jak już bywa, to w takiej postaci jak na zdjęciu obok lub bardziej czarnej i brudnej. Mam nadzieję, że nie myślicie, żeby tu przyjechać. Nadal jest cholernie zimno. Aż muszę wstawać w nocy i przymykać okno. Może, to w sprytne ze strony natury? Niby nic nie widać, nie ma śniegu, niby nic Cię nie zabije, a tutaj bach! -30 w nocy. Sprytne! Właśnie zdałem sobie sprawę, że za oknem słyszę krzyki i uderzanie piłki o bramkę. Zima... Takie czasy...

Miejsca w Białymstoku, o których nie miałeś pojęcia, że są, bo ich nie ma.


Przejście podziemne! Powstało już, więc nie ma się co śmiać. Kwintesencja Białegostoku- zimno cholernie, pusto i surowo. Zgubiłem się tylko raz. Wspaniała orientacja w terenie połączona z 20 letnim kursem przetrwania w dziczy, kazała mi iść na wprost. Wiem, ze są tabliczki. Wiecie, kto czyta tabliczki? Ludzie słabi. Poszedłem na wprost... no i musiałem zawrócić. Dramat. Koniec. Fascynujące! Jednakże dla kogoś, kto tu żyje od urodzenia, to nic. Gdyby jakiś podróżny z dalekiego kraju, ciepłego- broń Boże- zabłądził w tym labiryncie. Aa? Nie do śmiechu, co? Ale prawdziwa Europa. Są cztery sklepy- nieotwarte- jeszcze. Róża wiatrów- bardzo ładna, chociaż trochę kiczowata. Windy- nie działające- jeszcze. Windy są wredne. Widziałem w tym przejściu panią Babcie, która naciskała przycisk odpalający winę w rytm jakiegoś taniego techno, lecz wredna maszyna nadal nie przyjechała. To trochę smutne, że windy stworzone w myśli o niepełnosprawnych będą służyły paniom Babciom. Pewnie wyobrażacie sobie, że to takie głębokie, jak we Warszafie! Nic z tych rzeczy! To nie ma więcej niż jedno piętro.

W każdy drugi piątek miesiąca 

Spotkania fajczarskie w Białymstoku. Można spróbować tytoni i zaopatrzyć się we własne. Bardzo sympatyczne towarzystwo. Jeżeli jakimś cudem czyta to ktoś z Białegostoku, chcący zacząć przygodę z fajką to zapraszamy. Więcej informacji w komentarzach, mogę też poświęcić cały wpis tym spotkaniom, jeżeli chcecie. 

Od Autora:
Wiem, że miało być to o co prosiliście, lecz mam wrażenie, że ostatni wpis o książkach niezbyt wyszedł. Póki co będę pisał jednak to co sam wymyślę i bardziej przemyślanie wybierał kolejne tematy. Następny raczej będzie wpis o książkach- Grzędowicza sobie przybliżymy. 

czwartek, 2 stycznia 2014

Strawa dla mózgu.

Moją bronią jest mój umysł. Brat ma swój miecz, król Robert ma młot, a ja mam umysł… umysł zaś potrzebuje książek, podobnie jak miecz potrzebuje kamienia do ostrzenia, jeśli, oczywiście, ma zachować ostrość.
George Martin  

Teoria

Serialowy Sherlock Holmes mawiał, że liczy się tylko mózg, a cała reszta, to tylko transport. Trudno się z tym nie zgodzić. Darujmy sobie rozmyślania nad tym, że bez płuc nie ma tlenu bez tlenu nie ma mózgu etc. W dzisiejszych czasach myślenie jest bardzo cenione i staje się towarem luksusowym, może dlatego , że ludzie zapominają, że sami mogą myśleć i pozwalają robić, to za siebie. Dla wszystkich, którzy chcą wyhodować lub rozwinąć swój własny mózg powstały książki. Książki są jednak niebezpieczne. Weźmy dla przykładu Mein Kampf. Czytaliście to kiedyś? Prawda jest taka, że to bełkot. Nie posiada żadnej wartości literackiej, jednak ma jedną ogromną zaletę. -, mimo , że to bełkot , to jest zrozumiały. Ideologia często ma swoje podstawy w książkach i planach powstałych na piśmie. Nie chodzi w nich o to, żeby były pięknie opisane i docenione przez ludzi światłych i oczytanych- to mały procent, do którego nikt nie chce dotrzeć, chodzi o dotarcie do grupy. Nawet dzisiaj. Wrócimy do tego. Powoli odbiegamy od pytania zadanego w komentarzu "Dlaczego warto czytać?"- Ponieważ jest nadzieja. Nadzieja na to , że nawet głupiec po wpojeniu sobie "złej" ideologi, poprzez zwiększenie poczucia własnej wartości i niejakie oczytanie ma szanse na to , że przeczyta coś , co zmieni jego postrzeganie świata co za tym idzie- ideologię. Jest też nadzieja, że czytanie zmieni jego pogląd na sprawy, o których dowiaduje się w źródłach innych niż książki- telewizja, internet. Książki tworzą ludzi. Tworzą ludzi, ponieważ kształtują ich sposób myślenia i postrzeganie świata. Hitler palił książki, Kościół palił książki, choć pewnie teraz nie jest z tego dumny. Książki rozwijają samodzielne myślenie, są niebezpieczne. Każdy system totalitarny posiada jedną swoją "biblie", a resztę brutalnie odrzuca. Największym zagrożeniem dla każdego rządu jest samodzielnie myślący obywatel. Nie róbmy, więc z siebie bezmózgiego stada.

Praktyka

Niektórzy chcą być tacy mądrzy i trochę się spinają Inni są głupi jak chuj i nic na to nie poradzą Jestem gdzieś pomiędzy, jestem głupiomądry Głupiomądry, głupio-, głupio-, głupio-, głupiomądry
Bisz 
Nie chcę uchodzić za speca i jakiegoś mentora, chcę tylko napisać o własnych przemyśleniach na ten temat. Mimo wszystko parę przeczytanych książek powinno mi zezwolić na takie przemyślenia. Dawajcie dzieciom książki fantasy. Szprycujcie je nimi. Wyobraźnia, to chyba najcenniejsza rzecz jaką posiada ludzkość. Plotki głoszą, że dorośli ją z czasem zatracają, a Ci, którzy się biegowi czasu nie dają piszą piękne książki, są wspaniałymi wynalazcami, wyobraźnia nie zna limitów. Ja swojej nie utraciłem i oddać jej nie mam zamiaru. Najwspanialsze jest później jej praktyczne użycie. Jeżeli nie jesteś człowiekiem leniwym, to znajdziesz dla niej ogrom zastosowań np. techniki zapamiętywania. Opierające się o tzw. pałac pamięci pozwoliły mi zapamiętać np. liczbę PI do 50 miejsca po przecinku. Lenistwo i zaniedbanie szybko doprowadziły do zakurzenia i popadnięcia w ruinę niektórych części pałacu, chociażby tej, w której mieściła się liczba PI. Niektóre się nadal utrzymują, lecz sporo też wyparła technika, czyli coś znajdującego się w mojej kieszeni- mądry telefon. Urządzenie pozwalające na sprawdzenie czegoś w internecie w każdym miejscu na świecie o każdej porze dnia i nocy lub tworzenie szybkich notatek rozleniwiło mnie do zapamiętywania długich rzeczy. Wyobraźnie jest jedną z tych rzeczy, dla których naprawdę warto czytać książki i biada temu, który ją porzucił.
Jeżeli czekaliście na lekarskie wręcz stwierdzenia, że czytaj to będziesz inteligentny, wspaniały i lepszy od wszystkich, to się grubo mylicie. Prawda jest taka, że książki dają wspaniałe podstawy i zasób słów, lecz reszta zależy tylko od człowieka. Widziałem wielu ludzi, którzy uznawali się za oczytanych i inteligentnych często ich ego zostawało nadymane przez tytuł magistra, to miało upoważniać ich do traktowania ludzi z buta i wyższością. Książki dodają właśnie tej okropnej pewności siebie, szczególnie w takich ludziach. Jak wcześniej wspominałem, to wszystko zależy od człowieka. Ja w książkach znalazłem pasję, rozwinięcie wyobraźni, a także ogrom światów do zwiedzenia.

Mordercy

Edukacja, to morderca wszystkiego o czym wyżej wspominałem. Lektury, to największe zło jakie zostało wymyślone. Zabija wszystko- wybór, kształtowanie gustu i najważniejsze- obrzydza literaturę. Sam przymus czytania czegoś, a później bycie ocenianym na podstawie tego jak to zinterpretowałeś, co jest chyba najbardziej indywidualna rzeczą na świecie, to zwyczajne skurwysyństwo. Zbrodnia #2: Klucz. Kto, to wymyślił? No debilizm. Klucz, to największa zbrodnia edukacji. Jak już dowali się ucznia zabijając jego całą unikalność i styl wprowadza się klucz. To mówiąc prosto- robienie z polskiego matematyki. Liczą się jedynie punkty za wspomnienie o czymś obecnym w kluczu. Gdzie tu sens? Jest jeszcze poezja. Ileż, to nudnych wierszy męczyło biednych uczniów? Chcecie zachęcić uczniów do czytania albo ich zainteresować? Dajcie im Blake lub Poego. W całym systemie edukacji nie chodzi o to, żeby uczniów do czytania zachęcić lub zainteresować tematem- chodzi o to aby ich ocenić, obrzydzić i udowodnić, że są idiotami.

Wskazówki i porady

Nie wysyłaj dziecka do szkoły. Czytaj wszystko co się da. 

Z innej beczki:
Nie bójcie się pisać w komentarzach. Bardzo chętnie poznam co myślicie. 

Ahoj